Zaznacz stronę

Minimalizm nie jest może moją dominującą życiową filozofią, ale z drugiej strony zdecydowanie nie znoszę zbieractwa…

Minimalizm nie jest może moją dominującą życiową filozofią, ale z drugiej strony zdecydowanie nie znoszę zbieractwa, chomikowania i kupowania czegoś tylko dlatego, że

a) wszyscy to mają,

b) może kiedyś się przyda,

c) akurat było w promocji.

Będąc ostatnio z wizytą u znajomych (pozdrawiam, jeśli to czytają 🙂 zaznaczam, że mam ich pozwolenie na publiczną krytykę!) podpatrzyłam, jakie sprzęty mają w swoim domu i zapytałam, jak często używają niektórych z nich. Wywiązała się z tego całkiem ciekawa dyskusja na temat zagracania naszych mieszkań tym, co tak naprawdę nie jest nam potrzebne. Stąd też pomysł na dzisiejszy wpis, w którym zaprezentuję 5 sprzętów, które znaleźć można w wielu mieszkaniach, a bez których tak naprawdę bez problemu moglibyśmy się obejść.

Sprzęty, których nie potrzebujesz w swoim mieszkaniu – oto one:

 

  1. Frytkownica – to urządzenie to dla mnie prawdziwy fenomen. Wielka, ciągnąca mnóstwo prądu, niewygodna do przechowywania i (niestety często) cuchnąca maszyna, której jedynym zadaniem jest… smażenie. Pomijając już fakt, że smażenie w głębokim tłuszczu nie jest najzdrowszą formą obróbki żywności, to ilość miejsca, którą zajmuje to ustrojstwo, powinna być już wystarczającym uzasadnieniem, aby nigdy się w nie nie zaopatrywać. Smażyć można na patelni, a gdy w grę wchodzi głęboki tłuszcz (np. pączki przy okazji tłustego czwartku), świetnie sprawdzi się po prostu garnek. Rozumiem też argument, że łatwiej jest kontrolować temperaturę oleju. Przypominam jednak o tak genialnym wynalazku jak termometr kuchenny. I tu postawię kropkę.
  2. Czajnik elektryczny – nawet nie wiecie, ile prądu zjada to maleństwo. Każdy, kto ma możliwość gotowania wody na gazie, powinien bez zastanowienia kupić sobie po prostu zwykły czajnik. Rozumiem, że w przypadku płyt indukcyjnych itd. elektryczny czajnik jest jedyną możliwą lub najwygodniejszą opcją. W takim przypadku – macie moje błogosławieństwo. W innym – absolutnie nie! 😉
  3. Opiekacz do kanapek – oczywiście zapiekane kanapki to genialna przekąska, ale. No właśnie. Wspomniana wcześniej koleżanka oprócz zwykłego „sandwich toastera” ma jeszcze opiekacz do panini, gofrownicę i elektryczny grill, ma też elektryczny piekarnik i podobno rozważa zakup prodiża. W tym momencie mój mózg eksplodował. Czy naprawdę potrzebujemy ich wszystkich? Uniwersalny opiekacz z grillem mógłby spokojnie przejąć zadania czterech innych urządzeń. Przy tym jest łatwy do czyszczenia i pozwala przygotowywać zdrowsze potrawy (grillowanie mięsa, burgerów, ryb). No ale jeśli ktoś woli mieć trzy szafki w kuchni zastawione sprzętami, z których każdy pełni tylko jedną funkcję…
  4. Maszyna do popcornu – powiedzmy sobie szczerze, jak często jemy popcorn? Co prawda moja ulubiona koleżanka tego akurat sprzętu nie kupiła (jeszcze? ;)), ale byłam w mieszkaniach w których maszyna ta dumnie zajmowała metr kwadratowy kuchni (no, pewnie przesadzam), a użyta była dwa razy w ciągu roku. Ale przecież akurat była kiedyś tam w promocji w markecie.
  5. Mikrofalówka – może to dość kontrowersyjne, zważając na to, jak bardzo obecność tego sprzętu może ułatwić codzienne życie i przyspieszyć przygotowywanie jedzenia. Jednak od kiedy moja mikrofalówka się zepsuła i postanowiłam nie naprawiać jej i nie kupować nowej, coś w moim życiu zmieniło się na lepsze. Na pewno wzrosła jakość posiłków które jem, ponieważ zniknęła pokusa przygotowywania czegoś „na szybko” oraz odgrzewania jedzenia w sposób, który negatywnie wpływa na smak i konsystencję. Jem też więcej świeżych rzeczy – skoro i tak musiałabym poświęcić czas na odgrzewanie wszystkiego w garnkach, wolę go poświęcić na np. pokrojenie świeżych warzyw. To na pewno warte przemyślenia (na temat potencjalnej szkodliwości podgrzewania mikrofalami nie mam niestety żadnej wiedzy, więc tego argumentu używać nie będę).

Powiem jeszcze, że przestrzeń i pieniądze zaoszczędzone dzięki MĄDRYM decyzjom zakupowym można przeznaczyć na coś, co przyda się nam w mieszkaniu znacznie bardziej, a o czym często nawet nie pomyślimy, ponieważ jest znacznie mniej popularne. Np. parownice, dzięki którym można wyczyścić parowo niemal wszystkie powierzchnie w mieszkaniu. Energooszczędne, praktyczne, ekologiczne, skuteczne… Dlaczego to one nie są standardem w naszych mieszkaniach?

Mam nadzieję, że powyższy post nikogo nie uraził, a za to zmobilizował do przeanalizowania zawartości swojej kuchni i mieszkania w ogóle. Mnie kiedyś też ktoś tak otrzeźwił i muszę przyznać, że jestem mu za to dzisiaj bardzo wdzięczna.

A co Wy uważacie na ten temat? Macie w swoich domach niepotrzebne sprzęty? Dajecie się porwać szałowi promocji w marketach i sklepach z RTV i AGD? Pozdrawiam i do następnego wpisu! 🙂

O mnie

Mam na imię Justyna i od kilku lat interesuję się aranżacją wnętrz. Miałam do tej pory okazję przygotować kilka projektów aranżacji na potrzeby znajomych, ale moim marzeniem jest zająć się tym profesjonalnie.