Zaznacz stronę

Nie wiem, jak to się stało, że dotychczas nie poruszyłam jeszcze tego niezwykle ważnego dla mnie tematu – a mianowicie jasnych i ciemnych stron mieszkania pod jednym dachem z psem.

Nie wiem, jak to się stało, że dotychczas nie poruszyłam jeszcze tego niezwykle ważnego dla mnie tematu – a mianowicie jasnych i ciemnych stron mieszkania pod jednym dachem z psem. Mój pies jest bardzo dużą (dosłownie!) częścią mojego życia i bez wątpienia ma też niemały wpływ na to, jak wygląda (i pachnie :)) moje mieszkanie. Pora więc chyba na kilka słów właśnie na ten temat.

Słodko-gorzkie realia mieszkania z futrzakiem

Zalety i wady mieszkania z psem można wymieniać długo, jednak na taki krok decydują się ci, którzy więcej widzą tych pierwszych. Do tego grona należę także i ja.

Tak, pies brudzi. Wnosi do domu błoto, piasek, liście, trawę i inne pozostałości po wesołym hasaniu po lesie lub parku.

Tak, pies gubi sierść. Wystarczy chwila nieuwagi i nagle całe kłęby psich włosów zbierają się pod szafkami i w kątach pomieszczeń.

Tak, pies ma swój zapach. Zarówno ten stały, który wydziela nieprzerwanie, jak i małe, nieprzyjemne zapaszki, które zdarza mu się wydzielać przez sen.

Tak, pies niszczy. Czasem celowo rozrywa na strzępy to, co akurat wydaje mu się warte rozerwania, a czasem zupełnie przypadkowo coś zadrapie lub porysuje w zabawie lub w nadmiarze ekscytacji.

Tak, pies potrzebuje przestrzeni. Trzeba mu zapewnić legowisko, miejsce na miseczki, miejsce do zabawy.

Bez wątpienia jest wiele powodów, dla których nie warto mieć psa. Ale…

Pies to codzienna dawka bezwarunkowej, szczerej, merdającej miłości. Jako pierwszy wita mnie każdego dnia rano, jako ostatni odprowadza mnie wzrokiem do łóżka, obok którego sam w chwilę potem zapada w sen.

Pies to doskonała motywacja do zwiększenia własnej aktywności. Codzienne spacery, zabawy, bieganie po lesie (zwłaszcza w przypadku dużych osobników, takich jak mój) są wręcz niezbędne, a na tym zyskuję także i ja – ruszam się, dotleniam, wychodzę z czterech ścian.

Pies to lekcja odpowiedzialności. Biorąc odpowiedzialność za żywe stworzenie stawiamy sobie pewne wyzwanie. Musimy dbać o jego zdrowie, zapewnić mu bezpieczeństwo i właściwą opiekę, dać mu dobre warunki życia. To stymulujące i rozwijające.

Pies to piękna przyjaźń na lata. I z pewnością żaden brud w mieszkaniu i żadne trudności związane z codziennym rannym wstawaniem nie są w stanie przeważyć tego argumentu. 🙂

Jak sobie radzę z utrzymaniem czystości w mieszkaniu, mając w nim dużego futrzaka?

Przede wszystkim sprzątam regularnie. Nie chodzi o to, aby poświęcać na to mnóstwo czasu ale żeby w miarę na bieżąco pozbywać się z podłóg piasku, a z kątów sierści. To kwestia kilku, kilkunastu minut dziennie, a dzięki temu nie zauważa się właściwie, że mieszka tu też futrzasty brudasek.

Po drugie, w pewnym stopniu dostosowuję meble i wyposażenie mieszkania do obecności psa. Nie kupuję dywanów w kolorze ecru, bo wiem, jak wyglądałyby po dwóch tygodniach. Nie zostawiam też w jego zasięgu delikatnych lub cennych ozdób. Nie maluję na biało ścian w okolicy jego legowiska. I pamiętam o odświeżaczach powietrza. 😉

Po trzecie, dbam o psa! Wiadomo, że nie będę go kąpała po każdym spacerze, ale staram się przyjemniej wycierać mu łapy, gdy jest mokra pogoda, wyczesywać go regularnie, sprzątać i prać jego legowisko i ogarniać okolice misek, gdzie często dużo się dzieje. To naprawdę wystarcza, aby w domu było (umiarkowanie, nie perfekcyjnie!) czysto i żeby obecność psa stawała się jego atutem, a nie wadą. 🙂 Na pewno nigdy nie zamieniałabym mojego futrzaka na nieskazitelnie czyste podłogi!

A Wy co sądzicie o psach i innych zwierzakach w mieszkaniu? Jak radzicie sobie ze sprzątaniem po nich? Dajcie znać i do przeczytania!

O mnie

Mam na imię Justyna i od kilku lat interesuję się aranżacją wnętrz. Miałam do tej pory okazję przygotować kilka projektów aranżacji na potrzeby znajomych, ale moim marzeniem jest zająć się tym profesjonalnie.